Na wybrzeżu nadal panują upały, więc uznaliśmy, że ostatnią wakacyjną sobotę (w poniedziałek mój syn ma rozpoczęcie roku szkolnego) spędzimy w górach, gdzie można się delektować zielenią, chłodem, pięknymi widokami i zapachem żywicy.
Około 9:20 byliśmy na przystanku, a o 9:30 wyruszyliśmy autobusem do Troodos. W górach powietrze było rześkie, powiało chłodem. A jednocześnie - co stwierdziłam dopiero teraz, po powrocie do domu - ostre słońce podstępnie spiekło mi ramiona. Dobrze, że miałam czapkę, bo i nos byłby dziś czerwony.
Najpierw zjedliśmy prowiant.
Spacer rozpoczęliśmy jak zwykle od sprawdzenia, co się dzieje na botaniczno-geologicznej ścieżce, jak się mają okazy roślin i skał, czy nie przybyło nowych... Dla porównania macie tu linki do relacji z poprzednich lat (LINK1, LINK2, LINK3), TUTAJ LINK4 do zeszłorocznej wyprawy nad cypryjskie wodospady, a TUTAJ LINK5 - zwiedzanie zabytkowych cerkiewek w Troodos. Co roku coś się tam zmienia i warto często odwiedzać te cudowne miejsca.
Potem udaliśmy się na szlak turystyczny, na którym - jak zwykle z ogromnym zachwytem - zrobiłam mnóstwo zdjęć. Oto niektóre z nich, moim zdaniem najładniejsze:
Staraliśmy się, by przechadzka szlakiem trwała godzinę, bo potem chcieliśmy jeszcze pójść z synem na plac zabaw, kupić commandarię (tradycyjne cypryjskie wino) i zjeść obiad.
Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Po wyjściu z restauracji poczuliśmy, że jest zimno! Dobrze, że przezornie spakowałam do plecaka ciepłe bluzy.
Do Limassolu wróciliśmy autobusem (bilet dla dorosłego w jedną stronę kosztował tylko 1,50 euro, a nasz syn jechał za darmo). Już tęsknię za cypryjskimi górami! Na szczęście szybko można w nie powrócić.
Miłego weekendu, kochani! ♥
Znów w ulubionym miejscu... :) |
Około 9:20 byliśmy na przystanku, a o 9:30 wyruszyliśmy autobusem do Troodos. W górach powietrze było rześkie, powiało chłodem. A jednocześnie - co stwierdziłam dopiero teraz, po powrocie do domu - ostre słońce podstępnie spiekło mi ramiona. Dobrze, że miałam czapkę, bo i nos byłby dziś czerwony.
Najpierw zjedliśmy prowiant.
Spacer rozpoczęliśmy jak zwykle od sprawdzenia, co się dzieje na botaniczno-geologicznej ścieżce, jak się mają okazy roślin i skał, czy nie przybyło nowych... Dla porównania macie tu linki do relacji z poprzednich lat (LINK1, LINK2, LINK3), TUTAJ LINK4 do zeszłorocznej wyprawy nad cypryjskie wodospady, a TUTAJ LINK5 - zwiedzanie zabytkowych cerkiewek w Troodos. Co roku coś się tam zmienia i warto często odwiedzać te cudowne miejsca.
Potem udaliśmy się na szlak turystyczny, na którym - jak zwykle z ogromnym zachwytem - zrobiłam mnóstwo zdjęć. Oto niektóre z nich, moim zdaniem najładniejsze:
Niezwykłe kształty pni i konarów drzew... Sceneria jak z baśni... ♥ |
Wyschnięte koryto górskiej rzeczki... |
Na szlaku często spotykaliśmy turystów z różnych stron świata... |
Ach, te kolory... |
♥ |
W sklepie z regionalnymi trunkami... |
...i przysmakami. |
W restauracjach - jak zwykle - pełno kotów czekających na smakowite kąski :)) |
Mój dzisiejszy obiad :)) |
Wszystko przebiegło zgodnie z planem. Po wyjściu z restauracji poczuliśmy, że jest zimno! Dobrze, że przezornie spakowałam do plecaka ciepłe bluzy.
Do Limassolu wróciliśmy autobusem (bilet dla dorosłego w jedną stronę kosztował tylko 1,50 euro, a nasz syn jechał za darmo). Już tęsknię za cypryjskimi górami! Na szczęście szybko można w nie powrócić.
Miłego weekendu, kochani! ♥