niedziela, 24 lipca 2016

ZWIEDZAMY ZAMEK W KOLOSSI

Zamek w Kolossi usiłowaliśmy zwiedzić w 2012 roku, ale nie do końca nam się to udało. Christos, nasz syn, był wtedy mały, szybko się zmęczył i musieliśmy go na zmianę nosić. To zniechęciło nas do wspinania się na wyższe kondygnacje. Wtedy opuściłam to miejsce z bolącym i opuchniętym kolanem oraz z uczuciem niedosytu. Wiedziałam, że kiedyś muszę tu wrócić, by dotrzeć we wszystkie zakamarki tej niezwykłej budowli.
16 lipca br. po raz drugi przekroczyłam mury zamku. Wcześniej wnętrza świeciły pustkami, a teraz zapełnione były pracami malarza, Lefterisa Olympiosa.  Jego wystawa pt. Sokoły w Kolossi, inspirowana średniowiecznym Cyprem, dodawała pomieszczeniom tajemniczości i ożywiała obszerne komnaty. Krętymi, wąskimi schodkami wspinałam się na kolejne piętro, a następnie na blanki... Mrużąc oczy, spoglądałam przez otwory strzelnicze i rozmyślałam o historii tej średniowiecznej twierdzy...

fragment wystawy "Sokoły w Kolossi" autorstwa Lefterisa Olympiosa



środa, 20 lipca 2016

WIECZORNE SPACERY

Nadmorską promenadą, wzdłuż której w szeregu stoją palmy, wylewa się barwna i szemrząca różnymi językami rzeka ludzi. Tu sprzedają prażoną kukurydzę i lody, a tam mim przebrany za złoty posążek kłania się przechodniom. Z kawiarni sączą się światła, muzyka, gwar i zapach kawy. Ktoś przejeżdża na rolkach, a ktoś inny pcha wózek z niemowlęciem. Na pomoście stoją zakochani. Przy brzegu tafla wody rozjaśniona jest różnobarwnymi świetlistymi refleksami. Niebo i morze toną w atramentowej czerni, a linię horyzontu wyznaczają światełka stojących w rzędzie okrętów. Księżyc - coraz jaśniejszy - unosi się wyżej i wyżej...


wtorek, 12 lipca 2016

SAŁATKA GRECKA NA RÓŻNE SPOSOBY

Skład tradycyjnej sałatki po grecku (inaczej: choriatiki) zna zapewne większość z Was. Do składników greckiej sałatki należą zazwyczaj: pokrojone pomidory, ogórki, cebula (najczęściej czerwona) i ser feta z dodatkiem oliwek, oliwy z oliwek, oregano, bazylii oraz soli; można też przyprawić ją pieprzem, dodać do niej kawałki papryki lub sałatę (dodawanie dużej ilości sałaty to - moim zdaniem - sprytny zabieg restauratorów, mający na celu optyczne powiększenie serwowanej porcji) – możliwości jest wiele. W Limassolu pod nazwą choriatiki czasem kryją się sałatki o składzie znacznie odbiegającym od tradycyjnego. Mnie ostatnio bardzo zasmakowała sałatka grecka z małymi, słodkimi pomidorkami i kaparami. Skoro restauratorzy i sklepy z żywnością serwują nam tak różnorodne wersje choriatiki, chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy i my trochę poeksperymentowali z tą sałatką. 
Ja na przykład bardzo często rezygnuję z niektórych składników, zastępuję je innymi lub dodaję je w proporcjach, które mi odpowiadają. Przecież chodzi głównie o to, by potrawa smakowała nam, naszym domownikom i gościom. 



A oto "moja" sałatka grecka, w której zrezygnowałam z niektórych przypraw (soli, pieprzu), a pomidory i ogórki obrałam ze skóry. Wprawdzie ogórek i pomidor się ze sobą "gryzą" i nie mogą zbyt długo przebywać w swoim sąsiedztwie, bo bardzo szybko tracą świeżość, ale ja staram się nie szykować sałatek i innych dań na zapas, na kilka dni. Zazwyczaj są one spożywane tuż po przygotowaniu, a ja nie boję się, że skórka pomidora znów mi zaszkodzi (mam z tym problem od dziecka, niestety...). Taką potrawę chętnie jedzą wszyscy domownicy. A zatem do rzeczy! Tak to robię krok po kroku:

poniedziałek, 4 lipca 2016

ROZWAŻANIA NAD FILIŻANKĄ CZARNEJ HERBATY

 
„[...] poranek to dobry czas na snucie refleksji i robienie podsumowań. Po raz kolejny zastanawiam się,  czy jestem tu, gdzie być powinnam, a także nad tym, gdzie w przyszłości zawiedzie mnie los...  Potem myślę sobie, jakie to wielkie szczęście, iż mogę tak sobie beztrosko siedzieć nad filiżanką kawy z mlekiem, rozwiewać w myślach swoje obawy, snuć rozmaite fantazje i gdybać. I spoglądać na morze. I nie czuć bólu, głodu, zimna ani pragnienia. I być pewną, że mam czym zapłacić za tę kawę i marchwiowe ciasto. Jakie to wielkie szczęście, że bez przeszkód mogę delektować się tą chwilą, a co będzie potem – tego i tak się teraz nie dowiem...” – napisałam w drugiej części moich cypryjskich dzienników, a wpis pochodził z 2 lutego br. Teraz jest początek lipca, upalny poniedziałek. Przede mną laptop, obok herbatniki i szklanka gorącej herbaty – napoju, który najskuteczniej gasi pragnienie. Za oknem faluje błękitne ciepłe morze. Za moimi plecami cichutko szumi klimatyzator, schładzając powietrze do 21 stopni. Zawsze w czasie dnia staram się wygospodarować sobie wolną chwilę, by zebrać myśli. Dziś podsumowuję ostatni tydzień. Wiele się działo: były wyjścia, wycieczki, spacery, spotkania i uroczysta kolacja z okazji rocznicy ślubu. A pomiędzy tym wszystkim toczyło się zwyczajne życie, tzn. zakupy, gotowanie, pranie, sprzątanie, jakieś drobne problemy, jakieś małe niedyspozycje, jakieś dobre i złe nowiny... Wiele zdarzeń, tysiące słów, mnóstwo zdjęć... I ten blog, który ma ocalić najcenniejsze drobinki mojego życia przed powolnym zatonięciem w oceanie czasu, a raczej - ma opóźnić ten nieunikniony proces...