Dziś wyciągnęłam z szuflad i pudeł ciepłe
ubrania, buty z cholewami i kolorowe torby. Pierwszego grudnia - jak co roku - rozpoczynam
sezon zimowy. Wtedy w mojej szafie zaczynają królować fiolety i burgundy, a na
palcu pojawia się złoty pierścionek z dość dużym rubinem (prezent od męża na
piątą rocznicę naszego ślubu), który zupełnie nie pasuje mi do jasnych, zwiewnych
letnich sukienek, a do zimowej garderoby – jak najbardziej.
Grudzień to – w moim odczuciu –
najpiękniejszy miesiąc na Cyprze. Dni są nadal dość ciepłe i słoneczne, ale
trzeba pamiętać, że po zachodzie słońca bardzo szybko robi się chłodno. Dlatego
wybierając się na popołudniowy lub wieczorny spacer, warto mieć w torbie ciepły
sweter lub kurtkę. Późna jesień i zima to czas długich spacerów po plaży, picia
kawy w przytulnych nadmorskich kafejkach i spotkań w miłym gronie.
Wietrzna pogoda nie zniechęca
amatorów siatkówki, windsurfingu i spacerów, powiedziałabym nawet, że wręcz im
sprzyja.
Dziś – po tygodniu zmagań z przeziębieniem,
które opanowało całą naszą rodzinkę – zostawiliśmy synka pod opieką teściowej,
a sami udaliśmy się nad morze, do restauracji Dasoudi. Przezornie zabrałam ze
sobą ciepły beret i szal, które potem bardzo przydały się podczas przechadzki
brzegiem morza.
Na wieczór zaplanowaliśmy też spacer
w centrum miasta, gdzie miało się odbyć uroczyste otwarcie pracowni Świętego
Bazylego. Niestety, po przedarciu się przez uliczne korki nie mogliśmy znaleźć
parkingu. Chyba więcej osób (wnioskując z ilości samochodów w okolicach
centrum, były to tłumy!) wpadło na podobny pomysł, co my i przyjechało
przywitać się ze Świętym Bazylim...
Wróciliśmy zatem po synka. Pod domem
teściów, w mroku, dyndały się na gałęziach cytryny, a w ich domu –
bombki na choince.