Październik pożegnał nas słońcem i ciepłem...
Jest wieczór. Trochę czytam, trochę piszę... Mój
syn urządza kolejny park dinozaurów, który dostał w tym tygodniu na urodziny.
Makieta wygląda imponująco! Będzie tam czynny wulkan, a także sztuczne jeziorko
i prawdziwe rośliny, które mają wyrosnąć z nasionek.
- Mamo, kiedy zapalimy dynię? – pyta
Christos.
Parę dni temu byliśmy w sklepie z zabawkami.
Mój syn - z ręką w gipsie, ale w bardzo dobrym humorze – wybierał drobne
podarunki dla przyjaciół zaproszonych na jego urodzinowe przyjęcie. Przy okazji
wypatrzył sztuczne dyniowe lampki, które migotały kolorowymi światełkami.
Na Cyprze nie celebruje się hucznie Halloween,
ale bez problemu można zaopatrzyć się w odpowiednie stroje i ozdoby domu, z
czego wnioskuję, że są tu jednak osoby, które tego dnia przebierają się za duchy,
wampiry i inne straszydła. Mój syn oglądał w telewizji jakiś program o halloweenowych
tradycjach i... stało się: zapragnął tej świecącej dyni. Popatrzyłam na gips,
na uśmiechniętą lampkę - i uległam.
I tak oto dynia mruga do nas barwnymi
światełkami, a my jemy ciastka dyniowe (kolokithopita
to tradycyjne greckie ciasto dyniowe - tu jest przepis: http://www.taste.com.au/recipes/11972/kolokithopita+greek+pumpkin+pie
) o słodko-słonym smaku, kupione w naszej ulubionej cukierni Zorba. Obok kawałeczków dyni w cieście znaleźć można też
m.in. ryż i rodzynki.
Smaczne to i pożywne!