Wczoraj wieczorem poszłam z synem na spacer. Kręciliśmy się w okolicach kawiarni Enaerios i małego molo, gdzie zawsze jest
pełno amatorów łowienia ryb i jeszcze więcej kotów. Koty są dzikie i żyją
pomiędzy nadbrzeżnymi głazami. Dorosłe osobniki zazwyczaj trzymają się na dystans i podejrzliwie - czasem wręcz złowrogo - spoglądają na przechodniów (raz widziałam, jak pewna kocica rzuciła się na
łagodnego labradora idącego grzecznie na krótkiej smyczy i prawie wydrapała mu
oczy), ale maluchy chętnie wybiegają na deptak i na pomost, gdzie baraszkują,
pozują do zdjęć, a czasem nawet pozwalają się pogłaskać. Na skałach stoją
miseczki z wodą. Ludzie pamiętają tu o kotach i je dokarmiają. Te dzikie i wolne
stworzenia to zazwyczaj przedstawiciele dwóch ras: kotów Afrodyty i kotów
świętej Heleny. O owych rasach i historiach z nimi związanych pisałam już w
moich książkach i na blogu (m.in. TUTAJ!). Teraz tylko wspomnę, że koty Afrodyty, to
ponoć najstarsza udomowiana kocia rasa na świecie, a koty świętej Heleny – jak
głosi cypryjska legenda - w IV wieku świetnie uporały się z plagą jadowitych
węży, która podczas wieloletniej suszy nawiedziła wyspę. Nic dziwnego, że
Cypryjczycy bardzo kochają te zwierzęta. Wczoraj wieczorem ja i Christos obserwowaliśmy, jak
– zazwyczaj nieufna – kocia starszyzna wraz z potomstwem otoczyła dwóch rybaków, którzy
postanowili poczęstować owe urocze drapieżniki złowionymi rybami. Połów był
niewielki, ale smakowitych kąsków wystarczyło dla wszystkich...
Rybacy częstowali koty... :)) |
Ten śliczny malec chętnie pozował do zdjęć ♥ |
♥ |
Słodziak! ♥ |