Parę
dni temu 345 Syryjczyków – 293 dorosłych i 52 dzieci w wieku poniżej 12 lat –
opuściło swój kraj, uciekając przed wojną domową. Wsiedli na łodź rybacką Abdullah,
próbując przedostać się do Włoch. Bilety w jedną stronę nie były tanie: za każdego dorosłego trzeba było zapłacić po 6 tysięcy euro, a za dzieci – po 3 tysiące
euro.
Po kilku dniach żeglugi (na razie nie ustalono jeszcze, po ilu) zerwał się silny wiatr i wysokie fale zaczęły miotać syryjską łodzią. 25 września, o 6:25 rano Abdullah wysłał sygnał SOS w obawie przed zatonięciem. Łódź znajdowała się wtedy w odległości 50 mil morskich od południowo-zachodnich wybrzeży Cypru (niedaleko miasta Pafos). Natychmiast wysłano jednostki ratunkowe – 5 helikopterów (2 policyjne i 3 wojskowe) oraz 2 łodzie policyjne, które z powodu bardzo złych warunków atmosferycznych musiały zawrócić do bazy. Na szczęście w pobliżu Abdullaha znajdował się cypryjski statek wycieczkowy Salamis Filoxenia, który – wracając z rejsu po wyspach greckich - zmienił kurs, by ratować niedoszłych rozbitków. W trwającej 45 minut akcji ratunkowej – oprócz załogi – uczestniczyli też pasażerowie. Na pokładzie Salamis rozdano Syryjczykom koce i jedzenie, a także udzielono im pierwszej pomocy medycznej. Następnie przetransportowano ich do portu w Limassolu, gdzie dotarli około 20:30.
Poniżej: zdjęcia zrobione w porcie w Limassolu w dn. 26 września (przepraszam za ich słabą jakość, ale były robione telefonem komórkowym)
Salamis Filoxenia (filoxenia - czyli: gościnność) |
Namiot, w którym badano uchodźców |