sobota, 5 października 2013

SPÓŹNILIŚMY SIĘ, MUZEUM ZAMKNIĘTO...

Dziś około południa niebo zaczęło się chmurzyć. Wiele wskazywało na to, że w ciągu dnia spadnie deszcz. Uznałam, że taka pogoda sprzyja zwiedzaniu miasta. Postanowiliśmy zadzwonić do informacji turystycznej i sprawdzić, czy jakieś muzeum jest czynne w soboty. Okazało się, że tak – czynne powinno być muzeum poświęcone pamięci generała Georgiosa Grivasa (Digenisa). Grivas był jednym ze współzałożycieli EOKA A – organizacji walczącej o wyzwolenie Cypru spod panowania Brytyjczyków, a następnie stał się liderem EOKA B, która wraz z grecką juntą wojskową dokonała zamachu stanu poprzedzającego turecką inwazję. Grivas jest postacią ciekawą, dość kontrowersyjną, budzącą w Cypryjczykach skrajne emocje. Jeszcze kiedyś z pewnością o nim napiszę, gdy tylko dostanę się do jego muzeum i skompletuję informacje oraz zdjęcia, bo tym razem nie mieliśmy szczęścia: spóźniliśmy się, muzeum zamknięto... Przeciskając obiektyw przez kraty, na zoomie sfotografowałam pomnik generała i stateczek, którym w czasie powstania przewoził broń. 



  

Postanowiliśmy przespacerować się po mieście. Nieco dalej, przy tej samej ulicy postawiono też pomnik ku czci poległych w walce z grecką juntą i EOKA B... 


Ech, jakże trudna, pogmatwana jest historia Cypru...

Nogi same nas zaniosły pod muzeum archeologiczne, w którym ostatnio byłam parę lat temu.


Pamiętałam, że powinno być czynne w soboty. Pchnęłam okratowaną furtkę, ale ona stawiła opór. Zerknęłam na wiszącą przy wejściu metalową tabliczkę, na której ktoś czarnym markerem przekreślił godziny otwarcia muzeum w soboty i dopisał: „Zamknięte". To ostatecznie rozwiało nasze wątpliwości. Co by tu teraz zrobić?... Skoro nie dostaliśmy się do kolejnego muzeum, deszcz nie spadł, a za to wyszło słońce, postanowiliśmy udać się na nadmorski spacer. Po drodze spostrzegłam pięknego, łagodnie wyglądającego kota. 


Nieopodal kłębiły się olbrzymie rośliny o przedziwnych kształtach. 




Skojarzyły mi się z wielką ośmiornicą, która mackami usiłuje pochwycić przechodniów... 

Poszliśmy na skróty, przez miejski park. W amfiteatrze odbywała się jakaś próba. W końcu dotarliśmy do nadmorskiej kawiarenki, zwanej „Theatraki" (czyli: „Teatrzyk"), w której spędziliśmy resztę sobotniego popołudnia...