sobota, 2 maja 2015

W MECZECIE


Stary meczet w Limassolu mieści się niedaleko zamku, na mojej ukochanej starówce. Przechodziłam obok niego tysiące razy, ale nigdy nie odważyłam się tam zajrzeć, choć brama na jego dziedziniec zawsze stała otworem... Co mnie powstrzymywało?... Hm... Nie za bardzo wiedziałam, jak powinnam się w takim miejscu zachować. Bałam się też chyba trochę tego, że ktoś po prostu może mnie stamtąd wyprosić.





Na Cyprze muzułmanie stanowią dość liczną grupę – około 18% populacji wyspy. Spacerując po mieście lub idąc z dzieckiem na plac zabaw, często widuję rodziny muzułmańskie. Kobiety zazwyczaj wyróżniają się z tłumu swoimi strojami. Hidżab – to ubiór muzułmanki, zakrywający prawie całe jej ciało. Jednak zauważyłam, że wyznawczynie islamu ubierają się różnie: jedne noszą obcisłe dżinsy i modne podkoszulki, a jedynie głowę, szyję i piersi osłaniają twarzowymi, różnobarwnymi chustami, inne – oprócz chust noszą też długie, luźne spódnice lub spodnie i lekkie - także luźne - płaszczyki, w których toną ich figury, w końcu są i takie kobiety, które zakrywają całe ciało, łącznie z twarzą. Mimo to każdy z wyżej wymienionych wariantów ubioru ja określiłabym jako skromny. W pewną niedzielę (dwa lata temu) poszłam z dzieckiem na plac zabaw. Znów spotkałam tam grupkę kobiet w hidżabach, bawiących się ze swoimi pociechami i właśnie wtedy postanowiłam, że wejdę do jednego z meczetów na starówce, by - przy odrobinie szczęścia - obejrzeć go wreszcie także w środku i zdobyć jakieś informacje na temat życia tutejszej wspólnoty muzułmańskiej.


Pomimo upału wybrałam się tam odziana w długie dżinsy i podkoszulek, a do torebki wcisnęłam dużą, kolorową chustę. Weszłam na dziedziniec. Był pusty. We wnętrzu małej świątyni modlił się mężczyzna w błękitnej szacie. Powiedziałam, że opisuję na swoim polskim blogu to, co dzieje się na Cyprze i bardzo chciałabym zamieścić także tekst dotyczący właśnie tego meczetu w Limassolu. Na to on z uśmiechem odparł, że chętnie mi pomoże i – wraz ze znajomym - oprowadził mnie po obiekcie.




Okazało się, że historia tego miejsca jest burzliwa, pełna niejasności i trudnych do ustalenia szczegółów. Budowla ta – podobnie jak cała wyspa - przechodziła z rąk do rąk. W V-VII wieku mieścił się tam niewielki kościółek. Prawdopodobnie w VIII wieku w jego miejscu wzniesiono kościół bizantyjski, z czasem przekształcony w rzymskokatolicką katedrę, obróconą w ruinę podczas silnego trzęsienia ziemi w 1491 r., a następnie odbudowaną. W XVI wieku – podczas podboju wyspy przez Imperium Osmańskie – przekształcono ją w meczet. Budynek w 1894 roku został uszkodzony podczas powodzi, a w 1906 roku - został odrestaurowany przez Anglików. Kolejne grube warstwy starych fundamentów próbują opowiedzieć o losach owego przybytku, lecz dziś trudno zrozumieć ich mowę... Pewne fakty na zawsze pozostaną już tajemnicą... Nieopodal, na świeżej murawie, lśnią w słońcu stare nagrobki – to dawny cmentarz muzułmański. Obecnie meczet odwiedzają wierni z różnych zakątków świata (głównie z Turcji, Bułgarii, Serbii, Rumunii, Kazachstanu, Libii, Syrii, Palestyny, Bangladeszu) oraz turyści. Świątynia utrzymuje się z funduszy przesyłanych przez Arabię Saudyjską oraz bogatych muzułmanów.





- Czy mogę zrobić zdjęcia? – spytałam nieśmiało, obawiając się odmowy.
- Oczywiście – odpowiedział mój przewodnik. Sfotografowałam zatem dziedziniec: łaźnie, w których wierni dokonują rytualnych obmyć przed modlitwą, przymocowane do ściany dywany, starą, zabytkową tablicę z cytatami z Koranu, półeczki z darmowymi książkami i informatorami w różnych językach... Dostałam też pozwolenie na wejście do meczetu – zarówno do części przeznaczonej dla mężczyzn, jak i tej dla kobiet - i zrobienie tam zdjęć. Postawiono mi jednak warunki – musiałam zdjąć buty i zasłonić szczelnie głowę, uszy, włosy oraz piersi. Przy drzwiach wisiały szaty, którymi można było się okryć, ale ja wyjęłam z torby swoją własną chustę, którą zarzuciłam na mój kapelusik, co wyglądało dość komicznie.


Sala dla mężczyzn była spora, wyłożona dywanami. Z sufitu zwisały ozdobne żyrandole. W głębi znajdowała się wnęka z mikrofonem (stamtąd prowadzone są przez imama modlitwy). Z boku dostrzegłam schodki, prowadzące na coś w rodzaju ambony (stamtąd w każdy piątek wygłaszane są przez hodżę nauki). Po bokach pomieszczenia dostrzegłam też półki z książkami, plakaty i obrazki. Przed wejściem widniał obrazek przedstawiający drzewo genealogiczne ludzkości – od Adama, poprzez Noego i świętych proroków, w tym Jezusa (którego muzułmanie uważają za proroka), a kończąc na proroku Mahomecie. Na plakacie powieszonym obok ambony pokazane były święte miejsca muzułmańskich pielgrzymek – Mekka, Medina i Jerozolima. Poza tym ujrzałam kilka ozdób i tablic z cytatami z Koranu, a pod ścianami - parę poduszek oraz niskich taboretów. To stanowiło całe wyposażenie tego miejsca. Pomyślałam, że sprzyja ono modlitwie. 










Następnie udałam się do sali dla kobiet. Była niewielka, urządzona podobnie jak ta dla mężczyzn. Na podłodze leżał miękki dywan, na jednej ze ścian wisiała biblioteczka, a przy drzwiach, na wieszaczku – długa, czarna szata (burka?). Stała tam też – opieczętowana kłódką – skrzynka z napisami w języku arabskim. Niestety, nie zdążyłam zapytać, do czego służy. Być może tam kobiety wrzucają pieniądze.







Na zakończenie rozejrzałam się raz jeszcze po dziedzińcu i schowałam do torebki parę ulotek.


Wręczono mi też rozkład spotkań modlitewnych w sąsiednim meczecie oraz adres strony internetowej, na której można znaleźć informacje o islamie w różnych językach, także polskim.