Stary meczet w Limassolu mieści się niedaleko
zamku, na mojej ukochanej starówce. Przechodziłam obok niego tysiące razy, ale
nigdy nie odważyłam się tam zajrzeć, choć brama na jego dziedziniec zawsze
stała otworem... Co mnie powstrzymywało?... Hm... Nie za bardzo wiedziałam,
jak powinnam się w takim miejscu zachować. Bałam się też chyba trochę tego, że
ktoś po prostu może mnie stamtąd wyprosić.
Na Cyprze muzułmanie stanowią dość liczną grupę –
około 18% populacji wyspy. Spacerując po mieście lub idąc z dzieckiem na plac
zabaw, często widuję rodziny muzułmańskie. Kobiety zazwyczaj wyróżniają się z
tłumu swoimi strojami. Hidżab – to ubiór muzułmanki, zakrywający prawie całe
jej ciało. Jednak zauważyłam, że wyznawczynie islamu ubierają się różnie: jedne
noszą obcisłe dżinsy i modne podkoszulki, a jedynie głowę, szyję i piersi
osłaniają twarzowymi, różnobarwnymi chustami, inne – oprócz chust noszą też
długie, luźne spódnice lub spodnie i lekkie - także luźne - płaszczyki, w
których toną ich figury, w końcu są i takie kobiety, które zakrywają całe
ciało, łącznie z twarzą. Mimo to każdy z wyżej wymienionych wariantów ubioru ja
określiłabym jako skromny. W pewną niedzielę (dwa lata temu) poszłam z dzieckiem na plac
zabaw. Znów spotkałam tam grupkę kobiet w hidżabach, bawiących się ze swoimi
pociechami i właśnie wtedy postanowiłam, że wejdę do jednego z meczetów na
starówce, by - przy odrobinie szczęścia - obejrzeć go wreszcie także w środku i
zdobyć jakieś informacje na temat życia tutejszej wspólnoty
muzułmańskiej.
Pomimo upału wybrałam się tam odziana w długie
dżinsy i podkoszulek, a do torebki wcisnęłam dużą, kolorową chustę. Weszłam na
dziedziniec. Był pusty. We wnętrzu małej świątyni modlił się mężczyzna w
błękitnej szacie. Powiedziałam, że opisuję na swoim polskim blogu to, co dzieje
się na Cyprze i bardzo chciałabym zamieścić także tekst dotyczący właśnie tego
meczetu w Limassolu. Na to on z uśmiechem odparł, że chętnie mi pomoże i – wraz
ze znajomym - oprowadził mnie po obiekcie.
Okazało się, że historia tego miejsca jest burzliwa,
pełna niejasności i trudnych do ustalenia szczegółów. Budowla ta – podobnie jak
cała wyspa - przechodziła z rąk do rąk. W V-VII wieku mieścił się tam niewielki
kościółek. Prawdopodobnie w VIII wieku w jego miejscu wzniesiono kościół
bizantyjski, z czasem przekształcony w rzymskokatolicką katedrę, obróconą w
ruinę podczas silnego trzęsienia ziemi w 1491 r., a następnie odbudowaną. W XVI
wieku – podczas podboju wyspy przez Imperium Osmańskie – przekształcono ją w
meczet. Budynek w 1894 roku został uszkodzony podczas powodzi, a w 1906 roku -
został odrestaurowany przez Anglików. Kolejne grube warstwy starych fundamentów
próbują opowiedzieć o losach owego przybytku, lecz dziś trudno zrozumieć ich
mowę... Pewne fakty na zawsze pozostaną już tajemnicą... Nieopodal, na świeżej
murawie, lśnią w słońcu stare nagrobki – to dawny cmentarz muzułmański. Obecnie
meczet odwiedzają wierni z różnych zakątków świata (głównie z Turcji, Bułgarii,
Serbii, Rumunii, Kazachstanu, Libii, Syrii, Palestyny, Bangladeszu) oraz turyści.
Świątynia utrzymuje się z funduszy przesyłanych przez Arabię Saudyjską oraz
bogatych muzułmanów.
- Czy mogę zrobić zdjęcia? – spytałam nieśmiało, obawiając się odmowy.
- Oczywiście – odpowiedział mój przewodnik. Sfotografowałam zatem
dziedziniec: łaźnie, w których wierni dokonują rytualnych obmyć przed modlitwą,
przymocowane do ściany dywany, starą, zabytkową tablicę z cytatami z Koranu,
półeczki z darmowymi książkami i informatorami w różnych językach... Dostałam
też pozwolenie na wejście do meczetu – zarówno do części przeznaczonej dla
mężczyzn, jak i tej dla kobiet - i zrobienie tam zdjęć. Postawiono mi jednak
warunki – musiałam zdjąć buty i zasłonić szczelnie głowę, uszy, włosy oraz
piersi. Przy drzwiach wisiały szaty, którymi można było się okryć, ale ja
wyjęłam z torby swoją własną chustę, którą zarzuciłam na mój kapelusik, co
wyglądało dość komicznie.
Sala dla mężczyzn była spora, wyłożona dywanami. Z
sufitu zwisały ozdobne żyrandole. W głębi znajdowała się wnęka z mikrofonem
(stamtąd prowadzone są przez imama modlitwy). Z boku dostrzegłam schodki,
prowadzące na coś w rodzaju ambony (stamtąd w każdy piątek wygłaszane są przez
hodżę nauki). Po bokach pomieszczenia dostrzegłam też półki z książkami,
plakaty i obrazki. Przed wejściem widniał obrazek przedstawiający drzewo
genealogiczne ludzkości – od Adama, poprzez Noego i świętych proroków, w tym
Jezusa (którego muzułmanie uważają za proroka), a kończąc na proroku
Mahomecie. Na plakacie powieszonym obok ambony pokazane były święte miejsca muzułmańskich
pielgrzymek – Mekka, Medina i Jerozolima. Poza tym ujrzałam kilka ozdób i
tablic z cytatami z Koranu, a pod ścianami - parę poduszek oraz niskich
taboretów. To stanowiło całe wyposażenie tego miejsca. Pomyślałam, że sprzyja
ono modlitwie.
Następnie udałam się do sali dla kobiet. Była niewielka,
urządzona podobnie jak ta dla mężczyzn. Na podłodze leżał miękki dywan, na
jednej ze ścian wisiała biblioteczka, a przy drzwiach, na wieszaczku – długa,
czarna szata (burka?). Stała tam też – opieczętowana kłódką – skrzynka z
napisami w języku arabskim. Niestety, nie zdążyłam zapytać, do czego służy. Być
może tam kobiety wrzucają pieniądze.
Na zakończenie rozejrzałam się raz jeszcze po
dziedzińcu i schowałam do torebki parę ulotek.
Wręczono mi też rozkład spotkań
modlitewnych w sąsiednim meczecie oraz adres strony internetowej, na której
można znaleźć informacje o islamie w różnych językach, także polskim.